wtorek, 27 grudnia 2011

Sapit

Sapit, Wygra Lipa 2011









Jak można grać w Sapit? Na przykład tak.

Graczom rozdajemy po trzy tabulae z wypisanymi affectis oraz po osiem tabulae z naniesionymi imagi.

Lusus zaczyna ten, komu minęło najmniej czasu od chwili, kiedy ostatnim razem mądrze zniósł, co znieść należało. Gracze powinni okazać dla siebie w tym miejscu wystarczającą dozę wyrozumiałości (w przypadku pojawiających się difficultes gracze powinni chwycić się za ręce, zamknąć oczy, każdy rzec na głos jedną liczbę od 1 do 10, po czym wyliczając od najstarszego gracza znaleźć tego, kto zacznie).
Najpierw z rezerwuaru tabulae affectae losuje się jedną tabula i kładzie na środku stolika.

Następnie gracz rozpoczynający powinien dołożyć do leżącej tabula affecta - z góry lub z dołu lub z lewego boku lub z prawego boku - swoją tabula imago,  o ile potrafi podać i wytłumaczyć związek jednej z drugą. Pozostali gracze zgadzają się lub nie zgadzają z podanym związkiem - dobrze jeśli wówczas podadzą exemplum. Jeśli gracze odrzucą związek, gracz zagrywający musi zaproponować ze swojego zestawu inną tabula i podać związek, który pozostali zaakceptują albo zdecydować się na los i pobranie dodatkowej tabula z rezerwuaru, jednak wówczas tenże gracz traci swoją kolejkę.

Następne ruchy wykonują kolejni gracze zgodnie z ruchem wskazówki solarii. Gracze mogą dokładać affecta lub imaga o ile dokładana tabula będzie mieć związek z pozostałymi sąsiadującymi tabulae (nawet z dwoma, trzema lub czterema). Ten związek za każdym razem musi zostać przez gracza wyjaśniony oraz zaakceptowany przez pozostałych graczy.

Jedna tabula affecta może łączyć się maksymalnie z czterema tabulae imago (ponieważ związki tabulae stykających się ukośnie nie są zaliczane).

Nie można łączyć ze są dwóch tabulae affectae lub dwóch tabulae imago.

Wygrywa ten, kto pierwszy zużyje wszystkie swoje tabulae. Pozostali powinni mądrze znieść, co znieść trzeba.

A tak w ogóle. Niech imaginatio częstuje Was swoją szczodrością, abyście mogli tworzyć wszelkie praecepta, jakie tylko wydadzą się Wam najbardziej właściwe.

czwartek, 15 grudnia 2011

Euroligol

















Zamiast miast - kluby piłkarskie. Monopol na sukces? Wprowadzić swoje drużyny do I ligi, wtedy najłatwiej wygrywać bezpośrednie mecze z zespołami należącymi do innych graczy. Ale jak, będąc Wisłą Kraków, nie wspominając o Cracovii, pokonać na wyjeździe słynną Barcelonę? Można pojechać na Camp Nou ze swoimi kibicami - nie ma to jak doping wiernych szalikowców; trzeba mieć jednak przede wszystkim szczęście na boisku/planszy. Jeden fartowny rzut kośćmi może sprawić, że wszystkie uliczki w Barcelonie będą należeć do nas! 

Należy oczywiście uważać przy tym na czerwone kartki i nie dawać się złapać na spalonym. Zbyt skomplikowane? Każdy 9-latek wiedzący, że Wayne Rooney jest zawodnikiem Manchesteru United, natomiast Dider Drogba to ikona Chelsea Londyn, bez problemu połapie się w zasadach "Euroligola".

wtorek, 22 listopada 2011

Na wschód od słońca, na zachód od księżyca

[na podstawie ilustracji Petry Brown]
















Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami... Słowo się rzekło, lecz to kobyłka, nie płotka. Kolejny raz czytać znaną już na pamięć bajkę? Bywają dni, kiedy nawet najbardziej cierpliwego rodzica dopada zwątpienie. "Daleko na północy, gdzie ziemię pokrywają ciemne, gęste lasy i wieje przeszywający zimnem wiatr..." aż do newralgicznego fragmentu: "położyła się na miękkim łóżku, ale nie mogła zasnąć". Ach śpij, bo właśnie / księżyc ziewa i za za chwilę zaśnie / a gdy rano przyjdzie świt / księżycowi będzie wstyd / że on zasnął a nie ty...

Skandynawska historia "dziewczyny, która dla miłości szła na koniec świata" to wspaniały sposób na dotarcie do bram "magicznego snu". Audiobook wytwórni Sucha Lipa to wciągająca podróż "na wschód od słońca, na zachód od księżyca" bez wizji (i fonii) powracającego jak natręt refrenu: "Poczytaj mi mamo". Zwłaszcza, że narratorem całej opowieści jest nie kto inny jak mama właśnie. Asta la vista!

wtorek, 1 listopada 2011

Przepisy mojej Babci

















Niewielkie tekturowe pudełko, a wewnątrz same smakołyki. Najczęściej ciasta: karpatka, napoleonka, sernik bez sera, mazurek, piernik ("od pani Halinki")... Ocalone od rozerwania na strzępy. Ale też coś więcej niż zwykła kolekcja receptur, bo - przy zachowaniu oryginalnego charakteru - przepisana w formę rodzinnego albumu talia kulinarnych ulotek. Ulotnych smaków i aromatów dzieciństwa.

wtorek, 27 września 2011

Wskazówki dla sędziów serwisowych

how do you make gifs
Ilustracja 9.1.1/7

Sędzia serwisowy jest odpowiedzialny za ocenę, czy serwujący serwuje prawidłowo. Jeżeli nie, głośno woła "błąd" i wykonuje ręką odpowiedni sygnał wskazujący rodzaj błędu.

9.1.1. Strona opóźniała serw, gdy serwujący i odbierający byli gotowi [ilustracja 9.1.1/7].
9.1.7. Ruch rakiety serwującego nie odbywał się w przód od początku serwu do jego wykonania [ilustracja 9.1.1/7].

[Przepisy gry w badmintona, Warszawa, lipiec 2006]

niedziela, 18 września 2011

Na lipe

Wydawnictwo Czyta Lipa 2011

















Groszowa sprawa. "Na lipe" to wyjątkowy klaser numizmatyczny, skończona kolekcja sześciu chorwackich monet o nominałach: 1, 2, 5, 10, 20 i 50 lipa. Nawet jeśli masz awersję do zdawania się na moc zaklęcia "orzeł czy reszka?", jest też i druga strona medalu. Ślepy los oferuje nam tu bowiem o wiele więcej możliwości:  kukurydza, winorośl, dąb, tytoń, oliwka, degenia... Zamiast podrzucać monetę, wystarczy przełożyć kartkę...

sobota, 17 września 2011

Babington rulez

Wydawnictwo Czyta Lipa 2011

















Dzień dobry, 
chciałem zasięgnąć opinii w kwestii pisania, jak również wymawiania słowa "badminton". Spotkałem się z takimi określeniami, jak: "badmington" oraz "babington" i bardzo mnie zaskoczyło, kiedy dowiedziałem się, że ze względu na częste użycie tego ostatniego zalicza się ono również do poprawnych. Tak się składa, że słowo to będzie mi potrzebne w przygotowywanej książce i z tego powodu chciałem się zapytać eksperta, jak to jest z tym "babingtonem" (czasami nawet "babintonem").
Pozdrawiam serdecznie, redaktor naczelny Wydawnictwa Czyta Lipa

Szanowny Panie, 
zdecydowanie jedyna poprawna jest forma zapisu "badminton". Pozostałe dwie nie mieszczą się w normach języka polskiego. Co do wymowy: wzorcowo wypowiadamy to słowo jako [BADminton] z akcentem na sylabę [bad], w języku potocznym dopuszcza się także wymowę [badMINton] z naciskiem na sylabę [min]. Częstość użycia błędnych form nie zawsze skutkuje zaakceptowaniem jej w danej normie, zwłaszcza wtedy, gdy zniekształcenie wyrazu jest tak duże, że znacznie narusza reguły systemu (por. niemożliwa do usankcjonowania, ale bardzo częsta postać "-szłem").
Uniwersytet Śląski, Internetowa Poradnia Językowa

czwartek, 15 września 2011

Co wyszło?

"Ćwiczenia z niewychodzenia", Czyta Lipa 2011


Wydana w czerwcu 2011 książka "Ćwiczenia z niewychodzenia" była zeszytem kolorowanek, składającym się z portretów znajomych oraz rodziny Kajetana Olszewskiego. Trzy miesiące po premierze mamy wreszcie  przyjemność zaprezentowania wybranych konterfektów w autorskiej interpretacji Kajetana Olszewskiego (i jego siostry Antoniny).

Helenka w pontonie nigdy nie utonie

Mróz szczypie w policzki, Ala ma fajne rękawiczki

Wujek Hugo zbiera zużyte bilety a butelki - niezużyte


Tata powiedział Mamie, że jutro rusza z kopyta

Stoi na stacji lokomotywa, Jonek ma loki, tylko ich nie widać


Tosia na wakacjach z duchami

piątek, 9 września 2011

Przewodnik po śniadaniu

Wydawnictwo Czyta Lipa 2011




















„Przewodnik po śniadaniu” to wyobrażona karta dań, ale i całkiem konkretne poranne menu. Szlakiem trafiona przechadzka po rzeczywistych miejscach i mniej oczywistych przepisach na smaczny początek dnia. Wśród kulinarnych drogowskazów warto się czasem zagubić, mapa nieba w gębie jest bowiem wciąż nieodkrytą kartą. Gdy nie masz się kogo spytać, koniec języka za przewodnika...

czwartek, 4 sierpnia 2011

Aleksandra Mroczkowska - To Bee Or Not To Bee

Wydawnictwo Czyta Lipa 2011

















Jakie były okoliczności opowiedzenia przez Aleksandrę Trębacz niezobowiązującego dowcipu o pszczole, pozostaje dzisiaj przedmiotem wielu domysłów. Czy zdarzyło się to, jak twierdzą niektórzy, na korytarzu Instytutu Etnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego mieszczącego się na parterze budynku przy ulicy Grodzkiej 52? Czy grupa młodych studentów, którzy byli świadkami tego wydarzenia, czekała właśnie na zajęcia "Kultura ludowa Polski" z doktor Różą Godulą? Czy wreszcie przebojowa dziewczyna ze Świdnika zapłonęła delikatnym rumieńcem wstydu, kiedy zamiast spodziewanych salw śmiechu jej zażenowani koledzy i koleżanki spuścili głowy, unosząc z niedowierzaniem brwi?

Minęły lata, zmieniły się nazwiska, kawał o pszczole do dziś nie stracił jednak nic ze swej inicjacyjnej siły wyrazu, stając się dla wchodzącej w dojrzałość Oli rytualnym obrzędem przejścia, symbolem powtórnych narodzin.

10 lat od tamtego wydarzenia grupa oddanych przyjaciół Aleksandry Mroczkowskiej (z d. Trębacz) postanowiła poddać ten klasyczny już tekst kultury szeregowi stylistycznych przekształceń, wzorując się na słynnej książce Raymonda Queneau "Ćwiczenia stylistyczne". Mamy nadzieję, że dzięki tej skromnej antologii, nie tylko ocalimy od zapomnienia historię pewnego ekscesu, lecz również przywrócimy językowi polskiemu wiekopomną frazę "dobijmy kurwę!", mogącą z powodzeniem konkurować ze słynnymi cytatami z "Psów" Pasikowskiego. 

środa, 27 lipca 2011

Notatniki Literackie

Wydawnictwo Czyta Lipa 2011

















Pisarz i fajka. Nazbyt oczywisty stereotyp! Ale już inne, bardziej osobliwe zestawienie. Tytoń i papier. Łatwopalność chwili... Jak wyczuć pismo nosem? Rękopis znaleziony w papierosie.

"Notatniki Literackie 1-3" to zestaw trzech 96-kartkowych zeszytów w linie, przeznaczonych do podtrzymywania niemodnego nawyku pisania przy użyciu atramentu. Namacalna fizyczność tej czynności kształtuje/zdradza nie tylko styl autora, lecz również jego charakter pisma.

Wyobraźmy sobie wszystkie kleksy, przekreślenia, poprawki. Ukryte myśli. Bazgroły. Wszystkie wyrazy, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Wszystkie słowa, których nigdy nie mieliśmy szczęścia przeczytać w książkach. Cały tlący się jeszcze przed chwilą żar osobistej literatury, który za moment strzepnięty zostanie do popielniczki niepamięci. Wyobraźmy sobie...

piątek, 22 lipca 2011

Ździałki

Wydawnictwo Czyta Lipa 2011

















Zielnik? Listownik? Klaser? Można zasuszyć w nim na przykład liść lipy. Jest jednak idealnym miejscem do przechowywania wszystkich roślin, które przywieziemy z działki, pola uprawnego lub południowoamerykańskiej plantacji. Nagietek lekarski, chaber bławatek, szparag pierzasty, paproć, ale też cebula, trawa, kawa... Sąsiedztwo cieniutkich warstw bibułki i arkuszy papieru czerpanego powinno zapewnić twojej kolekcji higroskopijną równowagę. 

Ale „Ździałki” same w sobie są już gotowym tekstem, mini encyklopedią roślin, pełnym ukrytych okazów florystycznym atlasem. Przyjemność odkrywania tych papierowych skamielin powinna być dla czytelnika nie mniejszą przygodą niż autorska satysfakcja z tworzenia własnej kolekcji.


wtorek, 5 lipca 2011

All Stars & Life Aid

"All Stars & Life Aid" to debiutanckie wydawnictwo naszego bliźniaczego labelu Sucha Lipa, będące zapisem półamatorskiego eksperymentu muzycznego. "All Stars & Life Aid" nie jest zespołem, lecz nazwą spontanicznego projektu towarzyskiego, który przerodził się w nocną, improwizowaną sesję nagraniową. 

Utwory "Curtis Pre" oraz "Curtis Theme" powstały z inspiracji piosenką "Love Will Tear Us Apart" grupy Joy Division, "Walks" to z kolei autorska interpretacja utworu "Words" F.R. Davida. 

Materiał, który znalazł się na EP-ce "All Stars & Life Aid", był dotychczas dystrybuowany wyłącznie pocztą pantoflową. Personalia składu pozostają tajemnicą poliszynela.

"Curtis Pre":

"Curtis Theme":

"Walks":

sobota, 18 czerwca 2011

Kajetan Olszewski - "Ćwiczenia z niewychodzenia"

"Ćwiczenia z niewychodzenia", Czyta Lipa 2011

















"W trudnej sztuce kolorowanki chodzi o to, aby nie wyjść poza linię. Nic jednak nie szkodzi, kiedy nie wychodzi".

Najnowsza książka Wydawnictwa Czyta Lipa to zbiór osobliwych kolorowanek. Niektórzy potraktują ten album jako rodzinny komiks; mimo iż bohaterowie kolejnych stron sprawiają wrażenie postaci z krwi i kości, w rzeczywistości są jedynie zarysowanymi cienką kreską biograficznymi propozycjami. Szkicami portretów. Stanąć z nimi w szranki i barwnie dopowiedzieć kontury - to już zadanie dla kolorowej wyobraźni Kajetana Olszewskiego.

niedziela, 12 czerwca 2011

Najlepiej mi wychodzi pies

Miłosz Bielenia: - Ja bym wolał zostać piłkarzem

















Czy wie pan już kim chciałby być, jak dorośnie?
- Piłkarzem.
Piłkarzem? Myślałem, że z takim talentem zostanie pan malarzem.
- Nieee.
Nie podoba się panu rysowanie?
- Trochę, ale ja bym wolał zostać piłkarzem.
Od dawna pan wie, że piłka nożna to jest właśnie to?
- Od 5 lat.
Ma pan ulubionego zawodnika?
- Lionel Messi. 
Dlaczego właśnie on?
- Bo to jest najlepszy piłkarz na całym świecie i w dodatku ma moją ulubioną liczbę na koszulce.

Stalówka znów gromi Wisełkę!

Słyszałem, że chce się pan zapisać na treningi trampkarskie.
- Taaak. Piłka nożna to jest mój ulubiony sport.
Ale podobno bierze pan również lekcje gry na fortepianie.
- Taak, ale to tylko mama to wymyśliła i mnie zapisała.
W pana książce obserwujemy różne techniki plastyczne: kredka, farba, wyklejanka. Która jest pana ulubioną?
- Ale ja nie wiem o co chodzi.
Powtórzę więc pytanie. W książce możemy znaleźć różne prace, są rysunki kredką, malowanki farbkami, są też wyklejanki. Co jest najłatwiejsze?
- Mi najłatwiej się rysuje jakiegoś psa... albo... Lubię robić z wyklejanek, najlepiej mi wychodzi pies taki fajny... Tyle mam na razie do powiedzenia.

Pies fioletowo-futerkowy zimą

A jest coś, czego się pan boi narysować?
- Tak, jest coś takiego. To jest hrabia Dracula albo jakiś zombie.
Nigdy pan nie próbował narysować zombie?
- Nie.
Może warto spróbować się przełamać. Może jak się go narysuje, to człowiek przestanie się go tak bać?
- Nie, nie sądzę.
W przedmowie do pana książki możemy przeczytać, że jest pan niezmiennie zafascynowany kanałem MiniMini. Co pan teraz ogląda najczęściej? Co pana inspiruje?
- Kanał MiniMini.
Jakieś szczególne programy?
- "Clifford", "Rajdek - Mała Wyścigówka", "Marta"...
"Pan Robótka"?
- Pan Robótka jest na CBeebies. CBeebies też lubię, tam są bajki też, nie tylko MiniMini, trochę się... Trochę teraz powymyślałem bo dziś jestem trochę śpiący i nie wiem co mówię. Byłem w takim miejscu i zasnąłem w aucie i dalej chce mi się trochę spać i już nie wiem, co mówię... Odpowiadam tylko tak.

środa, 8 czerwca 2011

Lipne liberatury, czyli nożyczuszki Ockhama

Marcel Kwaśniak: Fontanna Duchampa przed detonacją

















Sukces wydawniczy pierwszej pozycji Wydawnictwa Czyta Lipa - książka skandalizującej autorki Justyny Matwijewicz, o której od momentu wydania nieprzerwanie mówi się na krakowskich salonach, w jeden dzień zniknęła z księgarskich półek. Jakie są przyczyny tego niespotykanego w świecie księgarskim wydarzenia? Książka obnaża wiele zjawisk, które narastały w światowej kulturze, podskórnie wiły się, aby wreszcie w tej pozycji wydostać się na światło dzienne - chciałoby się powiedzieć za Konwickim - w „paroksyzmach detonacji”.

Pozornie najbardziej niezwykłą cechą książki jest to, iż powstała bez udziału... autorki. Autorka została zaproszona na własny wieczór autorski, gdzie zaprezentowała dzieło, z którym zetknęła się wówczas po raz pierwszy. Dalece myliliby się ci, którzy uznaliby w tym momencie, iż całość jest blagą, żartem, efemerycznym uniesieniem, przyjacielskim gestem. Wydanie książki miało charakter intelektualnej prowokacji i konstatacji – to jednoczesne pokerowe „pas” i pokerowe„sprawdzam”.

Do czasu wydania „Fryzjera męskiego” wierzono w trwały związek między dziełem a autorem. Dzieło, aby istnieć, musiało mieć autora; autor zaś, aby móc się tak nazywać, musiał stworzyć przestawione światu opus. Tymczasem w rzeczywistości związek ten kruszył się już od dawna: czy Michael Jackson miał jakiekolwiek pojęcie, jak będzie wyglądał jeden z największych „jego” przebojów „Hold My Hand”, nagrany już po jego śmierci? Czy Jeff Bridges miał udział w grze postaci z jego odmłodzonym wizerunkiem w filmie „Tron. Dziedzictwo”? I przecież nie chodzi tu o prymitywne przeróbki czy plagiaty. Na naszych oczach powstało zjawisko, które moglibyśmy nazwać „wirtualizacją autora”. W takich dziełach autor istnieje potencjalnie, par excellence wirtualnie. Reprezentuje go zaś w dziele coś, co czyni go wyjątkowym - jego szczególna cecha, która sprawia, iż dzieło znajduje odbiorców.

Próbka głosu piosenkarza, twarz aktora, czy postać jako całość stają się materią nowego rodzaju dzieła. Czym więc różni się dzieło zwirtualizowanego autora od podróbek, nawiązań, pastiszy? Czy wystarczy sama intencja „ghostautorów”? Wydaje się że nie. Istotą takiego dzieła jest intencja odbiorcy: świadome podjęcie autorskiej gry, która domyślnie zostaje przypisana związkowi dzieła z odbiorcą. Wiemy, iż to nie Michael Jackson pracował nad pośmiertną piosenką. Czy jednak przeszkadza nam to w uznaniu, iż jest to „jego” (plus jeszcze kogoś tam mało istotnego) utwór? Wiemy, iż Jeff Bridges nie występuje w filmie, ale uparcie wierzymy w „jego” tam obecność. Wiemy też, że Justyna Matwijewicz nie napisała ani litery „Fryzjera damskiego”, ale czujemy, iż wypełniła go treścią w sposób pełny. Wbrew znanemu dialogowi z kultowego „Rejsu” dziś można być jednocześnie twórcą i tworzywem.

Czy w takim razie może powstać dowolna książka podpisana dowolnym nazwiskiem i zawierająca dowolny ciąg znaków bądź ich brak, którą będziemy skłonni uznać za dzieło zwirtualizowanego autora? Otóż nie! Dlaczego? Na tej samej zasadzie, na jakiej nie każdy pisuar jest dziełem sztuki, „fontanną” Marcela Duchampa; nie wystarczą same sample głosu, by powstał przebojowy utwór. Potrzebna jest do tego postać artysty, jego potencjał, jego „niezwirtualizowane” dokonania. To jego szczególna cecha, która daje poczucie „tego czegoś”.

Marcel Kwaśniak: Fryzjonomia zwirtualizowana

















"Fryzjerowi męskiemu” udało się jednak coś więcej niż tylko wydobycie na powierzchnię instytucji „zwirtualizowanego autora”. Książka ta wskazała nam kolejny problem współczesnego świata, jakim jest nadmiar treści, przerost informacji. W czasie gdy w sieci i w „realu” krąży nieprzeliczona ilość treści, tylko wybór jest cenny. Inteligentna redukcja jest marzeniem, nieosiągalną i wiecznie poszukiwaną wartością. Nadmiar tekstów sprawia, iż nie chcemy, a często nie potrafimy już odbierać długich komunikatów. Dzisiaj liczy się tylko skrót. 

Co jednak jeśli skrót będzie się rozwijał? Czy można w nieskończoność dokonywać przycinania tekstu? Ostatecznym końcem takiego procesu na zawsze pozostaną tylko nożyczki – narzędzie skrótu lub jego intencja. Tym razem pojawia się - obok „zwirtualizowanego autora” - także „zwirtualizowana” treść. Jakże często bowiem zamiast lektury dzieła pozostajemy jedynie przy skrócie, streszczeniu, opisie?

Skoro więc wyrabiamy sobie opinię, czy też przyjmujemy do wiadomości zawartość dzieła na podstawie skrótowej informacji, innej opinii, po co nam w ogóle treść dzieła? I tu najdalej idzie znowu „Fryzjer męski”. Skoro więc treść dzieła nie jest konieczna, to może przestańmy udawać, iż jest potrzebna. Skupmy się na dwóch rzeczach, których odbiorca naprawdę potrzebuje: desygnatu w postaci książki - pięknego i ciekawego przedmiotu, którego można dotknąć oraz samej opinii o jego treści. W ten sposób „Fryzjer...” podejmuje grę z kontekstami liberatury.

W dziele takim musi jednak zawierać się element absurdu, szaleństwa. W tym kontekście wybór paluszków-nożyczuszek zamiast głupiej czapki wydaje się zupełnie na miejscu. Aż chciało by się zakrzyknąć za Galileuszem: „A jednak się kręci”!

Marcel Kwaśniak, obserwator

piątek, 3 czerwca 2011

Miłosz Bielenia - "Rysunki"

Miłosz Bielenia - "Rysunki", Wydawnictwo Czyta Lipa

















"Trzymacie Państwo w rękach zbiór prac wysokiej klasy rysownika pochodzącego ze Stalowej Woli - Miłosza Bielenia. Bogata twórczość artysty czerpie z życia codziennego przedszkolaka, silnie zarysowują się także wpływy bajkowego kanału MiniMini, którym autor pozostaje niezmiennie zafascynowany. Bielenia pewną kreską i kolorem przenosi nas w bajkowy świat olbrzymów, kwiatów oraz postaci nie z tej ziemi..."
(z przedmowy Katarzyny Bielenia) 





Miłosz Bielenia. Urodzony w Krakowie. Samouk. Wychowanek Przedszkola nr 7 im. Marii Konopnickiej w Stalowej Woli. W 2010 roku reprezentował swoje przedszkole w VII Powiatowym Przeglądzie Piosenki Przedszkolnej „Rozśpiewane przedszkolaki”. W 2011 roku jako kapitan futsalowej drużyny „Siódemki” wzniósł Puchar Prezydenta Stalowej Woli po triumfie w I Mistrzostwach Stalowej Woli Przedszkoli w Halowej Piłce Nożnej. W tym samym roku zdobył II miejsce w miejskim konkursie wiedzy i umiejętności „Mały omnibus” oraz III miejsce w międzyprzedszkolnym konkursie ,,Zdrowy Przedszkolak”. Członek Klubu Przyjaciół „Angorki”. Interesuje się piłką nożną, muzyką oraz kinem animowanym. Smakosz włoskiej kuchni i wody cytrynowej Żywiec.

czwartek, 26 maja 2011

Nożyczuszki zamiast palców

Justyna Matwijewicz: - Rozpisałam się na dobre!
Napisać książkę, którą udałoby się zaskoczyć polskie środowisko literackie, to nie lada wyzwanie. Ale wydać książkę, która zaskakuje samego autora – to już prawdziwa sztuka. Kiedy właściwie dotarło do ciebie, że jesteś autorką „Fryzjera męskiego”?

- Dotarło to do mnie z całą mocą w pewien uroczy majowy wieczór. To był totalny szok, wielkie zaskoczenie, totalna niespodzianka! Właściwie do tej pory nie mogę się pozbierać... Chcę jednak dodać, że mimo wszystko to było też dosyć traumatyczne przeżycie.

Chciałbym wyjaśnić dość enigmatyczny tytuł twojego debiutu. Skąd wziął się „Fryzjer męski"?

- Znikąd… Tytuł dobry jak każdy inny. Proszę się nie doszukiwać żadnych podtekstów, żadnej filozofii, żadnego przesłania. Tak naprawdę nie ma on w ogóle odniesienia do treści książki.

"Fryzjer męski" ukazał się tylko w jednym egzemplarzu. W jaki sposób można więc dostać tę książkę?

- W jednym egzemplarzu…? Wiem, że jest rozchwytywana na allegro… Słyszałam, że nakład się już wyczerpał, ale jakieś pirackie dodruki osiągają ponoć bajońskie sumy.

„Ostry jak brzytwa język autorki” - czytamy w jednej z recenzji. Ci, którzy czytali „Fryzjera…” twierdzą, że nie oszczędzasz w swej książce nikogo. Dostaje się zarówno fryzjerom męskim, jak i damskim…

- Tak, ale proszę nie myśleć, że to ma jakieś odniesienie do rzeczywistości, do tego co nas otacza, do aktualnych wydarzeń. Absolutnie! To czysta fikcja!

Czy po tak niespodziewanym  i zdumiewającym debiucie planujesz kontynuować karierę pisarską? Słyszałem, że przymierzasz się do napisania sequelu zatytułowanego "Fryzjer damski"...

- Oczywiście! Rozpisałam się na dobre i myślę, że nieprędko przestanę. Po "Fryzjerze damskim” planuję szereg kolejnych książek z „fryzjerem” w tytule. Tak postanowiłam.

Ostatnie pytanie. Gdybyś miała do wyboru: nosić głupią czapkę do końca życia, albo mieć nożyczuszki zamiast palców - co byś wybrała?

- To jedno z tych wielkich pytań, które muszą pozostać nierozstrzygnięte, ale rozumiem, że muszę się na coś zdecydować, muszę, tak...? Wybieram więc nożyczuszki. 
 

środa, 18 maja 2011

Justyna Matwijewicz - "Fryzjer męski"

Wydawnictwo Czyta Lipa, Kraków 2011

Autorka znana ze swojego nieortodoksyjnie cukrowanego języka i nieprzejednanej pamięci i tym razem nie zawiodła rzeszy panów.   
Marcel Kwaśniak, AMART Media

"Fryzjer męski" to pierwsza od niepamiętnych czasów książka, którą czytałam płonąc naiwną ciekawością… na kim tym razem zatrzyma się ostry jak brzytwa język autorki?
Joanna Olszewska, Kalina



Justyna Matwijewicz urodziła się w Rudzie Śląskiej. Absolwentka filmoznawstwa na UŚ w Katowicach. Studiowała również antropologię kulturową na UJ w Krakowie. Uczestniczyła w projektach badawczych: „Urząd Pracy czy Urząd Bezrobocia” w ramach programu „Watchdog” Fundacji Batorego, „Wesela 21” Muzeum Etnograficznego w Krakowie, „Pamięć, przestrzeń i trauma w perspektywie badań etnologicznych i archeologicznych” Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Brała udział w badaniach nad kulturowymi aspektami wytwarzania wina w Chorwacji prowadzonymi przy Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Interesuje się hermeneutyczną i fenomenologiczną analizą kultury, szczególnie jej cechami wizualnymi. Mieszka w Krakowie.